Białe Ługi*

Tu wzrastają upiory,
Tu się kwiecą zbrodnie,
Tu kości potępieńców hołubi grunt czarny.
Krzyk księżyca jest krwawy
I na błędne ognie
Opada – jak zły całun,
I jak nóż ofiarny.

Tu mogił opuszczonych
Zieją rozpadliny,
W zomyłkach** kwilą cienie,
Ze wspomnień odarte.
Oszalała mgła błądzi
W gęstwinie brzeziny:
Włos na niej rozwichrzony
– jej szaty rozdarte.

Tu z ziół, co sączą jady,
Rodzą się ropuchy
I koszmary, co duszę niejedną uwiodły.
W nich znajdują spoczynek
Te bezpańskie duchy,
Co w mroczną toń rzuciły
Ludzkie łzy i modły.

* Białe Ługi – miejsca, poza wsią, gdzie dawniej chowano podejrzanych o czary czy wampiryzm. Zwykle znajdowały się w lesie, często na bagnach.
** Zomyłek – gwarowo: wir wodny, także zamulone miejsce w rzece. Tutaj użyte w szerszym znaczeniu: jako zamulone miejsce w wodzie.

10 responses to “Białe Ługi*

  1. Ja lubię mgły – oszalałej jeszcze nie spotkałam, więc mnie zaskoczyła i zabłądziła… do mojej wyobraźni. Bezpańskie duchy – to smutny wątek…

  2. Piękny, nastrojowy i smutny wiersz. Cmentarz wyklętych, zapomniane miejsce nawet przez bliskich ,,W zomyłkach** kwilą cienie,Ze wspomnień odarte”.
    Nekropolie kojarzą się obecnie z przepychem, strojnym konduktem, zapachem świec i kwiatów. Nostalgią, zadumą i przemijaniem. Miejsca opisane w wierszu się omija, albo nawet nie wie o ich istnieniu.
    Wiersz przeniósł mnie w czasy średniowiecza, gdzie górę brały uprzedzenia i zabobony, w słynne procesy czarownic w których nierzadko życie tracili niewinni ludzie. Praktyki pogańskie od lat były zwalczane przez Kościół. Niestety ten schemat pokutuje do dzisiaj w mentalności niektórych ludzi czy instytucji. Podziały i walka, niewiedza i strach.
    Urzekła mnie niezwykle metaforyka tego utworu, motyw brzeziny i bezpańskie duchy szczególnie 😉

    • Cieszę się, że moja poezja wciąż urzeka. 🙂
      Osobiście zaś lubię odnajdywać takie zapomniane miejsca. Nieodmiennie stanowią one inspirację dla mnie, w mej pracy twórczej. Choć współcześnie czasem trudno wytropić prawdziwe Białe Ługi.
      Ponieważ jednak zdarza mi się odwiedzać tego typu nekropolie, a także pozostałości pogańskich żalników, mój zasób skojarzeń z tym słowem jest nieco bogatszy. Niemniej i ja doszedłem kiedyś do tego, iż popularne obecnie cmentarze chrześcijańskie dość zawężają możliwą wizję takich miejsc. Mało osób współcześnie np wie jak wyglądały te miejsca dawniej, przed nastaniem monoteizmu – a szkoda, bo miało to swój niepowtarzalny urok. 🙂

  3. Piękne. Ponure, ale także intrygujące. Rzeczywiście, takie miejsca mają w sobie to „coś”. To „coś”, które nas kusi, ciekawi, ale też nierzadko odstrasza i przeraża. 🙂

  4. Bardzo gratuluję pomysłu na użytkowanie w wierszach słów ludowych i określeń ludowych, to doskonale wspłógra z klimatem Twych wierszy. Bywałem na takich Białych Ługach, jak dla mnie bardzo trafnie udało Ci się oddać ich klimat. W ogóle jak czytam Twoje wiersze to mam wrażenie, że powstają ot tak, bez wysiłku 🙂 choć wiem, że pewnie nie jest to wcale takie łatwe (sam kiedyś próbowałem pisać to ojejku… 😉 Taki mój odbiór spowodowany jest ich lekkością, słowa te płyną i nie są kanciaste, ma to też jednak pewną niewielką wadę. Mianowicie zwykle muszę czytać Twe wiersze po kilka razy, za pierwszym razem wiersz dosłownie prześlizguje się przez moją świadomość gładko i prawie nie zauważenie – jak rasowy koszmar :>

    • Można polemizować z tym, czy jest to wada, czy jednak zaleta? Bowiem jeśli wiersz prześlizguje się przez Twoją świadomość, to na pewno zostaje doskonale odebrany na poziomie podświadomym. A to akurat może być jego mocną stroną (ufam, iż wiesz co mam na myśli…) 😉
      Poza tym, gdy sam czytam wiersze innych autorów także muszę się w nie wczytywać po kilka razy. Pierwsza lektura zwykle nie ujawnia całego kunsztu autora, dopiero po czasie można go dostrzec. Wiersze więc są jak wino – starzenie się dodaje im szlachetności. 😉
      Zdementuję także pogłoski jakoby moje wiersze powstawały bez wysiłku. Sporadycznie zdarza mi się co prawda napisać tekst, który powstaje w stanie pewnego transu i jest w całości idealny – zwykle jednak wymaga to wiele pracy. Nawet jeśli fragmenty uzyskuje w transie czy w stanie półsnu, to jednak często muszę do nich dograć różne elementy, łączące je w zgrabną całość. Czasami dobranie jednego słowa zajmuje mi kilka godzin. Czasem poprawa jednej linijki zajmuje kilka lat. Niemniej pracuję nad wierszem dopóki nie poczuję, że jest idealny. Prezentuję więc Wam tylko to, z czego sam jestem zadowolony. 🙂

  5. Ciągle mnie intryguje to, co piszesz o transie lub o stanie półsnu.
    Bo widzisz, choć tego nie chciałam, zdarza mi się właśnie w stanie lekkiego przebudzenia, słyszeć słowa, które płyną lekko przez mój umysł.
    Kiedy się całkowicie budzę, nic nie pamiętam.

    To się rzadko zdarza, ale jednak.

    W ogóle zastanawiam się nad tym, co piszesz chociażby na temat umiejętności wychodzenia z ciała.
    Słuchałam historii człowieka, który zanim został zakonnikiem, przeżywał różne podobne stany duchowe. Wspomniał między innymi o tym, że niektórzy ludzie, w naturalny sposób, w śnie, potrafią opuszczać swoje ciało.

    Myślałam, że człowiek, kiedy medytuje, nabywa stopniowo takich umiejętności.

    • Odnosząc się do opisanego przez Ciebie zjawiska, muszę zauważyć, że podobne stany w półśnie są chyba czymś naturalnym. Jak mówiłem umysł pracuje wtedy trochę inaczej – łatwiej mu nawiązać kontakt z podświadomością, co można efektywnie wykorzystać w pracy twórczej. 🙂

      Jeśli zaś o medytację chodzi, to uważam ją za podstawę jakiejkolwiek pracy nad sobą. Z pewnością także jest bardzo skuteczna w budzeniu świadomości w snach. Choć nie jest to oczywiście jej główny cel – raczej pewien „efekt uboczny”. 😉

Dodaj odpowiedź do Sigil of Scream Anuluj pisanie odpowiedzi