I pną się konstelacje krwi,
Gdzie wąż tajemne światy śni,
W głębinach mrocznej toni.
A nad głębiami wyje wiatr,
Co snom samotnym skrzydła skradł,
Z bezgwiezdnych dmąc ustroni.
Spójrz, galaktyki czarnych tchnień,
O grzbiety fal, rozdarły dzień,
Nie mogąc czekać dłużej.
Aż spoza gwiazd, po grzbietach mórz
Nadejdzie ona, w mrokach zórz
A na jej skroniach róże…
A włosy jej rozwieje wiatr,
Co snom samotnym skrzydła skradł
– Zew jego słyszę u mych drzwi.
I w konstelacjach czarnych tchnień,
Ujrzę ją znów, i przeklnę dzień,
Topiąc blask słońc w powodzi krwi…