Samobójstwo poety

Stalowym piórem śmierci
Wiersz na skórze piszę.
Ten ostatni, co zbudzi mnie
Z sensów i treści.

Słowa spłyną po palcach
W międzygwiezdną ciszę.
Metamorfoza pyłu –
W krwawy tren bez pieśni.

17 responses to “Samobójstwo poety

  1. Piękny utwor – choć samobójstwo to nie jest moje ulubione „słowo”, za to czekałam na rozszarpywanie…, a tu lirycznie, nostalgicznie i cicho. Bardzo piękny wiersz, choć wolałabym, żeby był o miłości:), ale już nie czekam na to wyzwanie:))).
    Tak mi się wszystko podoba, że nie wim co chwalić, ale „międzygwiezdna cisza” i „tren bez pieśni”… PIĘKNY!

    • Dziękuję za uznanie. Choć mówiąc prawdę czuję, że mogę jeszcze doszlifować ten tekst. Wiersz miał być w zamyśle prosty, co się udało, ale czegoś tu jeszcze brak. Napisałem go zresztą w sumie na szybko i pewnie z czasem zmienię jeszcze to i owo – zwłaszcza w drugiej zwrotce. Wydaje mi się bowiem, że mogłoby być nieco lepiej: to znaczy może teraz nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Więc można spodziewać się jakiś poprawek za kilka dni/tygodni/miesięcy (sam jeszcze nie wiem ile mi to zajmie).

  2. trudny „wiersz ostatni ” kojarzy mi się z brakiem weny
    której chyba tobie nie brakuje …krwawy tren bez pieśni”
    nostalgiczny i smutny ..a całość intrygująca i trudna do
    interpretowania …

    • Idea, która przyświecała mi w trakcie pisania odnosiła się do tego, iż śmierć może być dla poety wyzwoleniem z formy. Talent staje się pewnego rodzaju pułapką, labiryntem wiążącym treść. W tym aspekcie śmierć uwalnia ducha z owych ograniczeń zawartych w samej materii artystycznej (w tym przypadku w słowie) – jest więc sama w sobie zarówno przełamaniem poezji jak i wyzwoleniem ostatecznego jej potencjału – który jednak nie manifestuje się w wierszu, a w żywym doświadczeniu (umierania).
      Oczywiście do końca nie utożsamiam się z tym co tutaj napisałem. Jednak idea ta wydała mi się na tyle ciekawa, że postanowiłem spróbować ją zilustrować w powyższym utworze. Nie wiem na ile okazałem się kompatybilny – jak pisałem wiersz wymaga wedle mnie jeszcze pewnego doszlifowania.

    • Dziękuję. 😉 Ja czasami od form prostych wolę bardziej wyszukane (są dla mnie większym wyzwaniem) – niemniej warto chyba czasem napisać coś prostego tak zwyczajnie, dla odmiany. 😉
      Generalnie jakby zapisać ten wiersz inaczej, to okazałby się trzynastozgłoskowcem. Ja go pociąłem na wersy w miejscu średniówki (w wersie trzecim przypada nietypowo, po 8 sylabie), bowiem tak wydał mi się ciekawszy i bardziej dynamiczny. Z pewnością mniej napuszony od standardowej formy.

  3. dobrze , że napisałeś o idei która przyświecała pisaniu tego wiersza.
    znane są bowiem w historii samobójstwa poetów znanych i uznanych
    np.Edward Stachura , Rafał Wojaczek, Kazimiera Zawistowska ,
    czy Jerzy Kosiński autor „malowanego ptaka ” …nie wiem czym
    były spowodowane owe wypadki ale sądzę ,
    że ludzie literatury,poezji mieli calkiem inne
    umysły niż reszta stąpających po ziemi
    zjadaczy chleba. Potwierdzeniem tego może być to
    że ich dzieła przeszły do historii, a ich wymysły
    twórcze były dla innych ludzi miłym sposobem
    na obcowanie ze słowem pisanym. Czasami pisarze
    jednak dzięki swojemu przepełnionemu umysłowi
    nie mogli poradzić sobie z własnymi problemami,
    sięgali zatem po leki, zażywali narkotyki,
    aż w końcu w ostateczności popełniali samobójstwo…
    takich osób było więcej jednak nikt nie pisał o nich
    trenów a szkoda ..

    • Cóż, ja też z pewnością mam całkiem inny umysł od większości „stąpających po ziemi zjadaczy chleba”, niemniej wydawało mi się to raczej zawsze zaletą niż powodem do wpadania w depresję. Nie boję się śmierci ale także nie odrzucam życia. Wszystko ma swój czas i miejsce – dobrze jest to rozumieć i przyjmować to co nas spotyka, uczyć się dzięki temu i rozwijać.
      Nigdy jakoś nie potrzebowałem tego, by otoczenie rozumiało mnie, ani też o to nie zabiegałem. W sumie moje wiersze są eksperymentem: sposobem na sprawdzenie czy taka poezja może być zrozumiała dla innych, czy może wzbogacić czyjeś przemyślenia. Sam nigdy nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie – ale gdy patrzę na Wasze reakcje, czytelników, okazuje się, że umiecie tutaj znaleźć coś dla siebie. Czasami nasze wrażenie różnią się potężnie, niemniej to także jest ciekawe odkrycie dla mnie.
      Generalnie wiersze traktuję jako pewien sposób ekspresji, lecz raczej na poziomie artystycznym i duchowym, niż osobistym. Dlatego raczej unikam utożsamiania mnie z ich tematyką, w sposób zbyt oczywisty – groziłoby to wysnuciem naprawdę dziwnych wniosków. 😉

      • Poecie ze śmiercią do twarzy
        Zastygłe oczy i usta
        W ręku wciąż trzyma pióro
        Żal, że stalówka wyschła…

        to dla tych, którzy by chcięli zejść z tego świata zbyt wcześnie:) Pozdrawiam:)))

  4. Dlatego, w ogóle mnie ten wiersz nie interesuje…
    Nie słucham o tym, bo śmierć kojarzy mi się tylko z utratą, kogoś kto jest bliski i bez kogo życie może być nie do zniesienia…

      • Może masz rację. Jednak nie każda strata staje się podstawą do budowania czegoś nowego i dobrego. Idealnie jest, kiedy tak się dzieje. Jednak życie jest nie do przewidzenia …

        Myślisz, że doświadczenie straty jest dobrym nauczycielem radzenia sobie z bólem? Osobiście wolę inne metody na poradzenie sobie z bólem. Znam takie, które są o wiele bardziej skuteczne i do tego dużo bardziej przyjemne 🙂

  5. Jeśli doszlifować to jedynie tylko dwa ostatnie wersy… Całość pięknie ujęta, jakaś taka cisza i samotność się w tym przebija, na koniec ten „tren” burzy mi jedynie ciszę (ale może taki był twój zamiar?). Moje uznania – wiersz bardzo interesujący.

    • Dziękuję za słowa uznania – choć ja akurat zmieniłbym dwa wersy początkowe drugiej zwrotki. Ale dobrze jest wymieniać się uwagami. Czasami zresztą wolę konfrontować moje własne odczucia z odczuciami odbiorców. To pomaga – zwłaszcza gdy zaczynam popadać w przesadne dążenie do perfekcji. 🙂 Tak więc dziękuję za wszystkie uwagi!

  6. Cudowne. Wszystko tak ładnie poetycko ujęte, bardzo podobają mi się metafory tutaj użyte. „Stalowym piórem śmierci wiersz na skórze piszę.” Ten fragment chyba najbardziej mi się spodobał. Ogólnie, gdy czytam, do głowy przychodzą mi myśli, że może nie chodzić do końca o śmierć fizyczną, ale… no nie wiem psychiczną? duchową? Odbieram to tak jakby podmiot podjął decyzję, że nie chce (bądź nie może) już pisać, a całą swoją, nazwijmy to, karierę postanawia zakończyć pracą, która oprócz końca będzie także początkiem. Początkiem czegoś nowego, odmiennego od dawnego stylu życia…

    • I przyznam, że trafnie odczytujesz pewne przesłania, które chciałem zawrzeć w tym wierszu. Śmierć bowiem może być równie dobrze procesem pewnej duchowej przemiany. Tutaj staje się czynnikiem wyzwalającym z formy na rzecz epifanii po prostu.
      Tak na marginesie: mi też najbardziej chyba podoba się początek tego wiersza. 😉 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz